Jeśli kiedykolwiek ten moment ma przyjść, to może właśnie teraz. Zacznę później niż Murakami.
37 lat…naprawdę zbliżam się do czterdziestki! Coraz częściej mam do czynienia z organizamami młodszymi od siebie. To spora presja. Czasami mnie przygnębia. Tracę przez nią pewność siebie. Punkt ciężkości mojej pewności siebie musi zostać przesunięty. Dosyć wymawiania się niedoświadczeniem.
Wspomniałem Murakamiego. Towarzyszy mi od kilkunastu dni. Wsłuchuję się w jego opowieści o bieganiu. Jest bardzo czuły na swym punkcie. Zdaje się dobrze przy tym czytać własne ciało i własny umysł, własne potrzeby. Tego mi właśnie brakuje. Odczuwam dopiero po fakcie. Odczuwam skutki. Skutki zdarzeń, na które jedynie reaguję. Bo sam nie jestem prowokatorem zdarzeń. Taki jestem i chyba pora przestać na to narzekać.
„Pastele się blenduje, rozmazuje. Wtedy się ze sobą łączą”. Podobne prawa dotyczą całego naszego otoczenia. Pewne prawa, które wynikają z naszych charakterów i determinują nasze jestestwo. Pokazują w konkretnych momentach, jacy jesteśmy naprawdę.
Wiem, że warto, żebym zaufał sobie i swoim decyzjom, swoim wyborom. Oswoił się ze sobą, ze swoimi potrzebami. Knuję tak od dawna i nic. Utrzymywanie się na powierzchni przeważa szalę. Zaprzedaję się, a byt w zgodzie z samym sobą pozostaje równie nieuchwytny, co dawne zauroczenie.
Co staje się ważne w tym momencie życia? Na pewno zdrowie. Szczególnie, gdy nie żyjemy dla samych siebie. Wtedy dopada nas odpowiedzialność przed dziećmi. Może to zbyt górnolotne napisać, że żyjemy dla nich, ale spoczywa na mnie odpowiedzialność dbania o siebie, aby być przy Nich tak długo, jak to tylko możliwe.
Ważne stają się też małe rzeczy. Coraz rzadziej się przytrafiają. Bo czas. Bo poziom cukru powoduje, że ziewam zamiast chłonąć.